Misja Poznań odcinek 2 budzenie zwierza
Niedzielne bieganie musiało być dla mojego organizmu dużym szokiem, bo przez kilka następnych dni nie miałem ochoty nawet na ruszenie palcem w bucie. Najchętniej spałbym dużo dłużej niż moje 7 godzin. Było ze mną na tyle źle, że zamiast zrobić wtorkowy trening wieczorem przełożyłem go na środę. Mimo, że oznaczało to konieczność wcześniejszego zwleczenia się z łóżka.
panthera_onca_at_the_toronto_zoo_2-jpg
źródło: wikipedia.com
Wcześniej skonsultowałem sprawę z trenerem i dał mi na środowe bieganie dość lekki trening.
Środa 14.08 ( 50 minut w tempie komfortowym , ostatnie 5 minut w 4:30/km) – Fizycznie i psychicznie trudny bieg. Głowa chciała, nogi nie kręciły. Wolny odcinek człapany wolniej od tempa długich wybiegań. Fakt, że po lekko pofałdowanym, leśnym terenie. I jak znaleźć te komfortowe tempo? Z utęsknieniem odliczałem kilometry udręki. Ostatni, szybki odcinek zaskakująco zrobiony w założonym tempie i w niezłym samopoczuciu.
Piątek 16.08 (20min rozgrzewka + Tempo Run 6-10km w 4:40-4:50/km) – Samopoczucie w trakcie rozgrzewki znacznie lepsze niż poprzednio. Korzystając z urlopwego luzu przed akcentem dołożyłem długie rozciąganie. Dość szybki bieg po leśnym nieco pofałdowanym terenie był przyjemnością do 4km. Potem walczyłem o utrzymanie tempa. Z planowanych 8km w tempie zrobiłem 7,5km. Na tyle wystarczyło sił.
Niedziela 18.08 (długie wybieganie 18-26km) – Poranne wybieganie. Mając w głowie ubiegłotygodniowe doświadczenia zabrałem dwa żele i solidny zapas picia do bukłaka. Pierwsze kilometry biegłem dość wolno poniżej 5:30/km a mimo to nie czułem się najlepiej. Dopiero przerwa na 5km i żel dodały sił. Nie wiem czy potrzebuję więcej kalorii rano niż 1 banana czy też organizm powoli adoprtuje się do wysiłku. Około 18km nogi same niosły w jakieś 5:15/km. Gdyby nie presja czasu zrobiłbym 22km – tak skończyłem na 20km na liczniku.
Zdrowotnie jest nieźle. Mam jakieś napięcia w karku, prawym pośladku i kręgosłupie. Staram się w nietreningowe dni przykładać się do rozciągania. Niedzielne wybieganie daje nadzieję, że Poznań jest w moim zasięgu.
Wydaje się, że udało się obudzić we mnie tego zaspanego biegowego zwierza. Przy poganianiu go kijkiem nie odgryzł reki i zaczął pędzić ttak jak chciałem.