Misja Poznań odcinek 5 – niedoczas i niedosen

Czasami w naszych grafikach po prostu brakuje czasu, śpimy niewiele a i czasu (i ochoty) na trening brakuje. Co więcej gdy ten krótki sen jest przerywany przez dziecko – chcące o 2:00 w nocy się bawić naprawdę odechciewa się biegać…

sleepy-jpg

źródło: https://disney.wikia.com

Kiedyś na jednym ze spotkań biegowych usłyszałem ciekawe pytanie. Co różni biegaczy amatorów od zawodowców? Błyskawicznej odpowiedzi udzielił Krzysiek Dołęgowski. Regeneracja! Faktycznie – gdy śpi się mniej jak 6h dziennie trudno o mądre i efektywne trenowanie…

2013-09-03 – wtorek – 60 min Easy Run z 14 przyspieszeniami po 25 sec. z 1 minowymi przerwami po miedzy nimi ( przerwa to powrot do tempa biegu – easy Run – komfortowego) – Niedzielny trening zrealizowany w deszczowej pogodzie wywołał lekkie drapanie gardła. Na szczęście przez poniedziałek organizm doszedł do siebie by zwalczyć infekcję i nieco zregenerować. Rano gardło było czyste a nogi w nie najgorszej formie. Easy Run w 5:10 stanowił pewne wyzwanie, ale te z gatunku średnio trudnych. W trakcie przebieżek skupiałem się na technice (gwarantującej szybkość) a podczas przerw na bieganiu w tempie EasyRun.

2013-09-06 – piątek – 17 Warm-Up + Tempo Run: 9 km (4:50-4:59 min/km)+ 10 minute Cool-down –
Trening zrealizowany dopiero w piątek wieczorem. Przez dwa dni córka nie spała dobrze. A po nocnych pobudkach potrzeba niezwykłej determinacji, żeby wyjść na poranne bieganie. Dodatkowo czułem w kościach trudy tygodnia. Wiedziałem, że albo zmuszę się do wyjścia wieczorem albo odpuszczę i spieprzę ten tydzień przygotowań. W trakcie przedstartowego leżenia na macie wizualizowałem sobie ten bieg. Rozgrzewkę i każde z okrążeń biegane w tempie. W pół do 11 ruszyłem. W uszach grała rytmiczna muzyka. Jakoś ruszyłem swój tyłek. Plan był taki, żeby przebiec 9km (4 okrążenia po 2,2km). Tempo było umiarkowane. Właściwie umiałem biec je bez korygowania wskazań zegarka. Do 5km było naprawdę dobrze. Potem zaczęła mi przeszkadzać kolacja. Było naprawdę ciężko. Na 7km miałem do wyboru – kończę i się poddaję czy biegnę dalej… Wbrew rozsądkowi dokręciłem ostatnie z zaplanowanych kilometrów. Miałem już problemy z utrzymaniem tempa, ale zwyciężyłem. Trening przebiegany głową nie mięśniami. Po biegu ból łydki w prawej nodze oraz dokuczanie achillesa w lewej.

2013-09-08 – niedziela – Fast Finish Long Run: 22 km total with the last 6 km w 4:59 min/km – Przez całą sobotę czułem w kościach piątkowy trening. Wieczorem byłem pełen obaw czy powinienem wstawać rano. Zwyciężyłem lenia! Wstałem z postanowieniem zrobienia rundki 16km wolno. Później miałem zdać się na swoje samopoczucie. Najwyżej zejdę z trasy… Pierwsze km były zaskakująco dobre. Wpadłem w rytm szybkiego biegania. Zastanawiałem się nawet czy będzie tak bezproblemowy jak ten sprzed 2 tygodni. Zostawianie marginesu przez trenera to cudowne narzędzie. Oryginalnie w planie był zakres 3 do 6km szybko. Wiedziałem, że muszę podnieść rękawicę i zawalczyć o pełną pulę. Po przebiegnięciu standardowej 16km pętli nadszedł czas próby. Przyspieszenie było średnio trudne. Trochę wysiłku musiałem włożyć w trzymanie tempa. Najtrudniejszy był 3km gdzie balansowałem na granicy a najłatwiejszy ostatni 🙂 Czuję, że nieco więcej było do wyduszenia na szybkich km. Może 4:50? Jeśli chodzi o samopoczucie po biegu to dokuczała ponapinana szyja i niezmiennie prawa łydka.

Mimo uciekającego przez palce tygodnia znowu plan udało się dotrzymać w 100%. Motywacji do treningu nie brakuje. Czuję już oddech maratoński na plecach. Otoczenie stawia wiele wyzwań, z którymi póki co jakoś sobię radzę.