Powolny powrót do formy

Już wiem, że powrót do dyspozycji będzie cięższy niż przewidywałem. Dlatego postarałem się wyciągnąć wnioski z poprzedniego biegu. Przede wszystkim zapisałem się na masaż sportowy. Rozmasowane zostały łydki (czułem w nich ciężar), ścięgna achillesa (ból mniejszy jak przy poprzednim masażu, ale doczuwalny szczególnie w lewym) oraz przedni mięsień piszczelowy w lewej nodze.

Kolejny punkt – pragnienie. Wypiłem przed biegiem pół litra izotonika moim zdaniem powinno pomóc. Dodatkowo batonik na 1,5h przed biegiem, dla poprawy cukrów.

Te sprawy były w miarę łatwe, a co zrobić z bólem w lewej nodze ? Postanowiłem wrócić do lektury Chi running. Przypadkowo otworzyłem książkę na podstawach. Podnoszenie stóp, niby takie oczywiste – podnosić stopy tak jakby na wysokości kostek była poprzeczka. Nie zwracałem na to tak wielkiej uwagi, dzisiaj skupię się na tym elemencie. Przed rozgrzewką wykonałem jeszcze krótkie podbiegi – nadal lekko utykając. Dzisiaj biegam wolno, ale dobrze technicznie.trening_2009_08_27

Podczas biegu myślałem o podstawach techniki biegania, bo tego ostatnio zabrakło. Idealnym sposobem na uniknięcie bólu lewej nogi było podnoszenie stóp powyżej kostki i skupianie się na lądowaniu na śródstopiu, noga nie uciekała na boki i ból mijał. Swoją drogą było to dziwne uczucie, bo miałem wrażenie, że marnuję energię.

Pierwsze dwa kilometry upłynęły na pilnowaniu mojej techniki, kolejne na rozkoszowaniu się biegiem (wreszcie!). W trakcie biegu wydawało mi się, że coś spadło mi na głowę. To kleszcz dokonywał nieudanej próby desantu. Wydawało mi się, że w środku miasta takie pasożyty nie mają szans na przeżycie. Jednak się myliłem. Od 7km noga zaczęła dokuczać w znany sposób i nawet ponowna koncentracja na technice nie pomogła. Dla własnego dobra nie decydowałem się na przebiegnięcie całości planowanego dystansu.Tempo równe – na poziomie moich umiejętności 6:02/km co dało przebiegnięcie 8.68km w 52:27.

Na koniec biegu byłem potwornie spocony, tak, jak niewiele razy wcześniej. Może jedynie bicie rekordu na 10km było bardziej potliwe. Może faktycznie coś z moim zdrowiem jest nie tak… W głowie kołacze jedna myśl – czy dam radę w weekend zaliczyć sprawdzian na 25km? Czy może wrócić jedynie na poziom 10km i odpuścić dla mojego własnego dobra ?

Podsumowanie:

Na plus:

powrót do dobrego technicznego biegania
dobre tempo biegu

Na minus:

dystans mniejszy od zakładanego
ogromna potliwość
nadal bóle w lewej nodze