Jedenastka zamiast dziesiątki
Po ostatnim wybieganiu byłem solidnie wymęczony i nie myślałem, ze już w poniedziałek udam się na bieganie. A jednak udało się przegnać lenia, założyć strój do biegania i stanąć na ścieżce.
trening_2009_08_03
Rano bolała mnie jak ostatnio dolna część kręgosłupa. Czyżby łóżko nadawało się do wymiany? Próbowałem się lekko rozruszać, ale bez skutku. W trakcie dnia przeszło samo. Przed biegiem rozmasowałem jeszcze lekko łydki, bo jeszcze nie do końca opanowałem kontrolę tego fragmentu ciała. Jako cel tego treningu postawiłem sobie stawianie równoległe stóp oraz rozluźnianie stawów skokowych.
Mimo próby odtworzenia na początkowym etapie rozluźnienia nóg nie udało się. Tempo było średnie, ale go nie forsowałem. Dopiero po 5km poczułem, że nogi same mnie niosą. Widocznie ciało rozluźniło się w biegu, a pozycja wreszcie była optymalna. Jeszcze nie udaje mi się przełożyć tego ideału na cały bieg, ale musi to być cudowne uczucie!
Kolejny punkt skupienia jaki udało mi się opanować to stawianie stóp równolegle do podłoża. Mój problem wynikał z ułożenia kolan – gdy nie trzymałem ich blisko siebie, automatycznie stopa dostosowywała się do pozycji kolan. Przełożyło się to na mniejszy ból w ścięgnach podkolanowych – nareszcie!
Czułem się tak dobrze, że nie mogłem sobie odmówić kolejnego kilometra na zakończenie kółka. Wynik 1:09:15 ze średnim tempem 6:16/km nie jest wielkim osiągnięciem, ale już samopoczucie po treningu i normalne chodzenie na następnego dnia jest 🙂
Podsumowanie:
na plus:
właściwe ułożenie kolan i stóp- nareszcie brak bólu w ścięgnie podkolanowym
dłuższe momenty właściwego ułożenia ciała
do dopracowania:
rozluźnienie stawów skokowych i łydek szczególnie na początku biegu ( udało się połowicznie – 1 rozluźniona, druga lekko napięta)