Urodziny biegacza 33km
Pomysł przebiegnięcia tylu km co mam lat na karku zgapiłem od mojego byłego szefa – Szymona. Ja uznałem, że pokonywanie takiego dystansu w samotności nie będzie atrakcyjne. Postanowiłem więc zaprosić moich biegających i niebiegających znajomych co by przemierzyli choć kilka km trasy. Ci mniej aktywni mogli korzystać ze wspomagaczy w postaci rowerów, rolek czy też innych urządzeń napędzanych siłą własnych mięśni.
33
Pierwotny termin nie wypalił ze względu na obowiązki rodzinne, ale wreszcie 13 lipca udało się. Skrzyknąłem za pomocą facebooka kilku biegających i niebiegających znajomych. Termin wakacyjny nie sprzyjał frekwencji. W dniu biegu z 30 minutowym poślizgiem spotkałem się z Emilią i Piotrkiem pod moim mieszkaniem. Dzięki tej lokalizacji startu i mety mogliśmy zostawić swoje rzeczy do przebrania oraz mieć możliwość wzięcia prysznica po biegu.
20130714_180308
Moja forma sportowa była nadwątlona 4 dniową infekcją wirusową gardła, ale odpuszczenie takiej okazji nie wchodziło w grę. Miało być więc lekko i niekoniecznie do ostatniego km.
Jako, że Emilia nie znała okolicy spontaniczne planowanie trasy było na mojej głowie. Postanowiłem pokazać zielone miejsca na mapie Woli i Bemowa znajdujące się wokół trasy moich wybiegań. Odwiedziliśmy więc lasek na Kole, Forty Bema (wraz z wdrapywaniem się na stromą górkę), następnie przez Obrońców Tobruku do gen. Maczka, Powstańców Śląskich, Radiową, Wrocławską. Biegliśmy niespiesznie, rozmawiając z przerwami co 5km na napój i żele. Domknęliśmy pętlę biegnąc Al. Prymasa Tysiąclecia.
Na liczniku widniało wtedy 19km. Piotr odpuścił z powodu urazu kolana. My z Emilią nie czuliśmy się najlepiej, ale jeszcze kilka km dalibśsmy radę. Pobiegliśmy więc dookoła Powązek.
Od 20km mój organizm zaczął dawać sygnały, że przeginam. Bolały mnie łydki a nogi stawały się ociężałe. Emilia też nie czuła się najlepiej. Nasze spokojne tempo różniło się od tego, którym pokonywała wybiegania. Każdy km biegliśmy około 30 sekund za szybko. W końcu na 23km mój organizm odciął mi zasilanie. Po chorobie to i tak dobry rezultat.
Pospacerowaliśmy ostatnie metry do mety. Na miejscu wypiliśmy izotoniki, wzięliśmy prysznic i przy piwku oraz pizzy uzupełnialiśmy stracone kalorie. Dziękuje Wam za wspólne i nietypowe świętowanie.
po_biegu
Za rok myślę o tym by powtórzyć takie święto, Może warto nieco zmienić jego formułę – na przykład biegać te km jako sztafeta. Tak by każdy mógł pobiec tyle, na ile ma ochotę… Z drugiej strony za rok chciałbym przebiec te 34km. Czasu mam dużo by dopracować kolejną edycję biegu.