Wieczorny luz – 5km

Środa to ostatni dzień tygodnia w jaki mogłem potrenować co by nie zgubić rytmu treningu. Wczoraj obiad w Arkadii i poszukiwanie kurtki na jesienne bieganie pochłonął mnie tak mocno, że nie znalazłem czasu na bieganie.

Kolejny dzień w pracy do późna. Wyjątkowo udało mi się wyrwać tuż przed 18.00. Chciałem przyjść na ścieżkę biegową nike, ale w terminarzu napisano, że zajęcia odbyły się o 10:00! Ciekawe jaka była frekwencja. Nawet gdyby odbywały się o 18.30 musi być tam potwornie ciemno, Mając na uwadze niemiłe doświadczenia z tego rodzaju eksperymentami – odpuściłem sobie. Zbierało się na wieczór, pobiegałem więc obok parku Moczydłowskiego.

trening_2009_09_23

Początek powolny, jak zwykle. Potem zamiast myśleć o poszczególnych elementach techniki – pomyślałem o tym, aby jak najluźniej przebiec ten dystans. Wyprostowałem się i pochyliłem do przodu. Efekty tego przerosły moje najśmielsze oczekiwania. Poczułem na nowo siłę w nogach, lekkość biegania. Czekałem kiedy mój znajomy ból powróci. I się nie doczekałem. Wreszcie uśmiech zagościł na mej twarzy – czyżbym wreszcie się wyleczył?

W końcówce lekko wydłużyłem dystans i skończyłem na 5.24km. Tempo było powyżej średniej 5:57/km czas 31:18.

Podsumowanie:

Na plus:

nareszcie luźny bieg bez bólu