Danny Dreyer – Chi Running rewolucja w bieganiu

Chi-Running

Książka Chi Running – niby zwykła o bieganiu. Cóż innego można tam wymyśleć? Lepiej amortyzujące buty? Zgoda. Bardziej oddychające tkaniny? Ok. Ale jak można biegać inaczej skoro robimy to od wieków? Jest to przecież takie naturalne. Dlaczego wreszcie autor mówi o rewolucji? Czy to kolejny trik marketingowy?

Otoż nie!

Tak jak już pisałem wcześniej, wygląda ona jak marketingowy, amerykański bezbolesny przepis na sukces (jak zarobić milion dolarów nie wychodząc z domu). Recenzje tej książki zdają się im przeczyć i wzbudzają zaciekawienie.

Jako biegaczka klasy krajowej, szkolona przez najlepszych trenerów w USA, miałam wątpliwości co do tego, czy dowiem się od Danny’ego czegoś nowego. Na szczęście dla mnie i trenowanych przeze mnie drużyn byłam otwarta na nowe pomysły. Technika Chi Running pomogła nie tyl­ko moim podopiecznym, ale udoskonaliła także moje bieganie. Technika Danny’ego poprawia osiągi na każdym poziomie i zapobiega kontuzjom.
April Powers, trenerka maratończyków i triatlonistów, trener w programie „Team in Training”, zwyciężczyni maratonu madryckiego w 1983 roku, próbnego maratonu olimpijskiego w 1984 roku, srebrna medalistka mistrzostw świata w duatlonie z Hiszpanii w 1997 roku, mistrzyni swojej grupy wiekowej w zawodach Wildflower Ironman w 1997 roku

Ileż to widzieliśmy reklam z udziałem sławnych postaci, które wychwalają produkt nie z powodu jego zalet? Honorarium sowite więc cóż się zastanawiać – trzeba wciskać ludziom kit. Jako, ze jestem ciekawy świata, a trapiły mnie kontuzję, przystąpiłem do lektury.

Przez pierwsze trzy rozdziały autor opisuje różnice między bieganiem siłowym a biegiem chi, wprowadza w zasady filozofii jakimi się kierował przy opracowaniu tej techniki, zachęca do wyczuwania swojego ciała i prezentuje ćwiczenia z tym związane. Mimo, że autor ma wschodnie korzenie przedstawia poglądy w sposób zrozumiały dla europejczyka.

Od czwartego rozdziału rozpoczęło się to na co czekałem – sedno techniki wprowadzanej krok po kroku, dalej rozgrzewka, sam trening, co powinno robić się po treningu i dlaczego. Zanim dotarłem do końca książki nie omieszkałem się wybróbować jej w praktyce, a wyniki – są zaskakujące.

Od początku moich przygotowań mam problemy z napięciem łydek, czego skutkiem było zapalenie ścięgna achillesa (na szczęście udało się je wyleczyć). Postawiłem sobie bardzo ambitny plan i realizowałem go po trupach. Popełniłem podstawowy błąd – nie słuchałem swego ciała. Moja ambicja pchała mnie do przodu, a moje ciało nie nadążało. Dzięki zmianie techniki moje bóle potreningowe się zmniejszyły, a sam bieg daje mi dużo więcej satysfakcji.

Zmieniło mi się również podejście do celu jaki sobie postawiłem. Dzisiaj gdy ktoś mnie zapyta czy wystartuję w maratonie odpowiadam:

– Nie wiem. Zobaczę, co powie moje ciało …

Na pewno umieracie z ciekawości co stanowi o wyjątkowości tej techniki. Dla mnie najbardziej zaskakującym był sam pomysł skąd czerpać energię do biegu. Z siły grawitacji – jeśli odpowiednio ułożymy i pochylimy ciało. Na idealny bieg techniką chi running składa się wiele elementów, które można doskonalić jak sztuki walki (karate, kung-fu, aikido) zdobywając kolejne poziomy wtajemniczenia.

Kolejny aspekt wart uwagi to koncentracja. Do tej pory w trakcie biegu skupiałem się na wielu mniej i bardziej istotnych sprawach, moje myśli błądziły wokół, podśpiewywałem słowa piosenek. Bieganie było jedynie tłem, pretekstem do rozmyślań. Teraz jest odwrotnie: skupiam się na biegu, robię wszystko aby skoncentrować się na jak najlepszej technice, rozluźnieniu mięśni, miarowości oddechu. Wbrew pozorom pomaga to się lepiej zrelaksować i odpocząć w biegu.

To książka do której będę wiele razy powracał, by odświeżyć swoje wiadomości, skorygować błędy. Trudno jest mi streścić te 272 strony w kilku słowach. Gorąco zachęcam Was do zapoznania się i wypróbowania tej techniki na sobie. Wierzę, że Wam również pomoże realizować założone cele. Jestem ciekawy Warszej opinii.